Magnez zasługuje na osoby rozdział. Jego rola w chorobach serca wydaje się na tyle duża, a braki w wiedzy – nawet wśród lekarzy – tak poważne, że warto rozpisać się nieco szerzej. Bardzo dużo mówi się też o roli magnezu w nerwicy lękowej, faktycznie, w niektórych badaniach jego niedobory wykrywano u niemal każdego pacjenta.
Zanim przejdę do nadciśnienia, chciałem przedstawić pewne badanie kliniczne:
http://circ.ahajournals.org/content/102/19/2353.full
Pacjentów z zaawansowaną miażdżycą podzielono na dwie grupy. Jedna z nich otrzymywała przez pół roku tabletki z magnezem, druga zaś identycznie wyglądające tabletki placebo. Do badania nie wybierano celowo osób z niedoborami, byli to zwykli ludzie. Zmierzono im szereg parametrów pozwalających ocenić stan tętnic, w tym również wydolność fizyczną. Okazało się, że magnez w pewnym stopniu cofa chorobę. Chorzy którzy otrzymali prawdziwy lek mieli lepsze parametry dające się zmierzyć sprzętem laboratoryjnym, a z tych, które każdy może zaobserwować gołym okiem, dłużej mogli wykonywać ćwiczenia fizyczne. Co jest najważniejsze: nawet pół roku solidnej suplementacji nie wystarczyło, by podnieść poziom magnezu wewnątrz komórek u każdego z pacjentów!
Skuteczność magnezu w terapii nadciśnienia
Metaanaliza (porównanie wszystkich dotychczas wykonanych prób klinicznych) nie jest może zbyt zachwycająca:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/27402922
Jak widać, suplementacja przez średnio 3 miesiące spowodowała spadek ciśnienia skurczowego oraz rozkurczowego o około 2 punkty. Bardzo niewiele, tyle co nic. Przeciwnicy suplementacji mogliby powoływać się na tę metaanalizę by „udowodnić”, że branie magnezu nie ma sensu. Ale jak wiadomo, statystyk i jego pies mają średnio po trzy nogi. Przyjrzymy się badaniu, w którym pierwiastek ten otrzymywały osoby z niedoborami:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/19020533
O, tu dopiero widać, jak potężny wpływ ma on na stan zdrowia. W stosunku do placego, po 4 miesiącach ciśnienie skurczowe zmniejszyło się o prawie 16 punktów! Rozkurczowe nieco mniej, bo o 7,5 punkta, za to pozytywnie zmieniły się poziomy frakcji cholesterolu. Jako że uzupełnienia niedoboru często trwa dłużej, możliwe, że pełen efekt byłby jeszcze wyraźniejszy.
Jakie wnioski można z tego wyciągnąć? Po pierwsze, gdy ktoś krzyczy, że dany suplement nie działa i pokazuje wam jakieś badanie, warto się przyjrzeć, czy przypadkiem w tym badaniu nie podawano go osobom bez niedoborów, co faktycznie nie ma sensu. Po drugie, korekta niedoboru wymaga wielomiesięcznej, w niektórych wypadkach dłuższej niż pół roku suplementacji.
Jaki suplement magnezu jest najlepszy?
Na koniec warto wspomnieć o pewnym, pokutującym ciągle micie. Rodzaj suplementu. Często można usłyszeć, że trzeba brać konkretny rodzaj, jakieś chelaty nie chelaty, ludzie wklejają jakieś dziwne tabelki, które jak się okazuje, ktoś kiedyś po prostu sobie narysował i nie istnieje badanie, z którego wynika to co jest na rysunku, albo podają wyniki badań na szczurach, które mają o wiele krótszy przewód pokarmowy i całkiem inaczej przyswajają. Tak, wiem, na każdym blogu piszą, że tylko chelaty, że są dowody, że są badania (na szczurach), tymczasem w rzeczywistości przyswajalność wygląda tak:
Jak widać chlorek – tak, zwykły chlorek, ten który na allegro kosztuje 5 zł za kilogram – dał większy efekt, niż cytrynian, chociaż różnice były niemal niewykrywalne. Z kolei tutaj:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/14596323
widać jak na dłoni, że cytrynian był lepszy od chelatów aminokwasowych. Naukowcy zgadzają się co do jednego: tlenki są bardzo słabo przyswajalne.
Podsumowując: osoby z niedoborami magnezu będą miały prawdopodobnie bardzo duży efekt leczniczy, bez względu na to, jaką formę suplementu zastosują, o ile nie będzie to tlenek. Z kolei osoby mające dobry poziom nie będą miały z tabletek żadnych korzyści. W tym wypadku niestety badania laboratoryjne mogą wprowadzić w błąd, jako że poziom magnezu we krwi może być bardzo dobry, podczas gdy wewnątrz komórek będzie niski.
Uzupełnianie niedoboru jest dość kłopotliwe. Zbyt wysokie dawki doprowadzą do spadku poziomu wapnia, co da nieprzyjemne objawy, takie jak „skakanie” różnych mięśni i drganie powieki, bezsenność i silną nerwowość. Z kolei u osób z niedoborem selenu żadne dawki magnezu nie pomogą, póki nie uzupełnią pierwotnego niedoboru, bo nie będzie możliwe magazynowanie go w komórkach. Podobnie przy niedoborze witaminy D3 magnez nie będzie się przyswajał, ale przyjęcie dużych dawek tej witaminy doprowadzi do błyskawicznego spadku poziomu magnezu we krwi.
Prawidłowy sposób to niezbyt wysokie dawki, na przykład 2×100 mg, ale przyjmowane regularnie przez wiele miesięcy. Do tego przy rozwolnieniach i objawach nerwicowych powinno się odstawić magnez, a zwiększyć dawkę wapnia i witaminy D3. Z kolei przy zatwardzeniach i częstomoczu odstawia się D3 i wapń, a zwiększa dawkę wapnia. Równolegle powinno się przyjmować kilkaset procent zapotrzebowania na selen przez pierwsze 2-3 miesiące.
Cała sztuka to utrzymanie wysokiego poziomu magnezu we krwi, tak, by komórki stopniowo się nim wysycały, ale nie na tyle wysokiego, by spowodowało to spadek wapnia.